Czy samorząd uczniowski ma jakąś władzę? Czy potrzebuje lidera do skutecznego działania? I co w ogóle może robić, żeby porywać tłumy uczniów w wir projektów i przy okazji nie narazić się na gniew dyrekcji? Dyskusja przed warsztatami dla młodych posłów SDiM była naprawdę gorąca!

Dlaczego się tu znaleźliście? To pytanie zadaję młodym posłom i posłankom czekającym na warsztat, na którym zaraz będą pracowali nad tekstem uchwały dotyczącej demokracji w szkole. Odpowiedzi padają różne: chcieliśmy poznać funkcjonowanie polskiego sejmu, zobaczyć, jak praca posła wygląda od kuchni, poznać nowych ludzi, przeżyć ciekawą przygodę, przez przypadek. Pytam też, czy chcą coś zmienić? Odpowiedź twierdząca nie pada często. Pytanie wywołuje jednak spore poruszenie i zmusza ich do refleksji – czy my właściwie możemy coś zmienić?

Czysto w teorii, działalność uczniowska na terenie szkoły może się najpełniej realizować dzięki Samorządowi Uczniowskiemu. W praktyce jednak SU borykają się z wieloma problemami. Wielu młodych posłów zwracało uwagę na niskie zaangażowanie uczniów w projekty realizowane przez zarząd. Czy spotkali się z tym, żeby ktoś w ich szkołach przeprowadził diagnozę zasobów i potrzeb? Dowiaduję się, że raczej nie, pada ponadto pytanie o to, czym diagnoza jest i po co ją przeprowadzać, skoro kandydat na przewodniczącego składa masę obietnic bez pokrycia i to na tej podstawie wybierani są członkowie zarządu. Według niektórych, przywileje dla zaangażowanych uczniów mogłyby zwiększyć zainteresowanie życiem szkoły. Zastanawiam się tylko, czy działanie na rzecz ogółu (i siebie tym samym) może być w ogóle rozpatrywane w kategoriach wyjątkowego poświęcenia?

Jeszcze gorsze przeprawy zdarzają się z samym zarządem właśnie. Zadania nieaktywnego przewodniczącego może przejąć inny uczeń, co jednak z przewodniczącym, który próbuje zdominować szkolną działalność i wykorzystać ją do promowania swojej osoby? W jednej ze szkół, kandydaci na młodych posłów przeprowadzili debatę o tym, czy lider w ich samorządzie w ogóle jest potrzebny. Liczba argumentów dyskredytujących  rolę charyzmatycznego członka zarządu unaoczniła ogromny problem, którego w szkołach sobie chyba jeszcze nie uświadamiamy – lider nadal kojarzy nam się  przywódcą, który rozdziela zadania i egzekwuje ich wykonanie z bacikiem w ręku, skupia uwagę wyłącznie na swojej osobie i autorytarnie decyduje o kierunku rozwoju szkolnej działalności. O zadaniach takich jak koordynacja, motywowanie, dbanie o potrzeby innych, budowanie zespołu i tworzenie przyjaznej atmosfery cały czas zapominamy.

A może problem tkwi gdzie indziej i negatywny przykład idzie z góry? Czasami chęci są, pomysły również, wola zmiany rodzi się w całej szkolnej społeczności by w końcu rozbić się o mur obojętności rady pedagogicznej i dyrekcji. Dlaczego nie możemy zorganizować projektu? Bo nie, szkoła jest od nauki, a nie robienia projektów. Dlaczego nie można postawić przed szkołą stojaków na rowery, mimo że petycję w tej sprawie podpisali prawie wszyscy uczniowie? Bo nie ma pieniędzy. A jak znajdziemy sponsorów? Nie zawracajcie głowy, szkoła nie będzie nikogo promować za stojaki. Konsultacji z uczniami zero, możliwości dyskusji zero, przestrzeni do realizacji uczniowskich pomysłów też brak. Ktoś się podejmie negocjacji z dyrekcją? Tylko jak?

Kilkadziesiąt minut rozmowy, setka pytań i niewiele pomysłów na rozwiązania, które zostałyby przyjęte z powszechną aprobatą. Wniosków nasuwa się kilka. W większość szkół hasło demokracja kończy się wraz z lekcją wiedzy o społeczeństwie. A i tu jest problem, bo ogromna liczba uczniów nie widzi różnicy między uchwałą a ustawą, między statusem a statutem (nie mówiąc już o tym, że mało kto o istnieniu statutu szkoły w ogóle wie). Ale i w nas samych nie ma potrzeby zwiększania swoich umiejętności i wiedzy w zakresie działania społecznego. Czy to się zmieni? Mam nadzieję, że tak! Jak za zmiany się zabrać? Postaramy się Wam podpowiedzieć - zaglądajcie na Działasza, już niedługo opublikujemy instrukcje dotyczące diagnozowania potrzeb, negocjacji z dyrekcją, czy lidera SU.

Zapraszamy Was także do dyskusji na fanpage Działasza. Jak funkcjonują samorządy w Waszych szkołach? Z jakimi problemami się borykają i czego potrzebują, by móc sprawnie działać? A może chcecie się podzielić swoimi sukcesami i dobrymi praktykami? Czekamy na Wasze komentarze!

Paula Langnerowicz

Negocjacje z dyrekcją szkoły